środa, 13 maja 2015

25.04.2015 - Ojcowizna - Trzcianka - Niemiry - Brańszczyk - Nowy Brańszczyk - Knurowiec - Nowa Wieś - Białebłoto-Kobyla - Nowa Wieś (25.8 km)

Uczestnicy: Ewa B., Artur K., Cezary P., Joanna T., Grzegorz B.

A więc zwiedzamy okolice Wyszkowa! To bardzo ładne i ciekawe rejony, idealnie nadające się do przemierzania na piechotę. Byliśmy już tu kilkakrotnie i zawsze czekały na nas jakieś niespodzianki. Nie inaczej było tym razem. Na przystanku przy Dworcu Wileńskim wsiadamy do autobusu do Nowego Lubiela. To warte polecenia połączenie, które pozwala szybko dotrzeć do dość egzotycznych dla mieszkańca Warszawy rejonów Puszczy Białej. Wysiadamy w Ojcowiźnie, niewielkiej wsi na drodze z Wyszkowa do Ostrowii Mazowieckiej. Pogoda jest cudowna, to już nawet nie wiosna, ale prawdziwe lato, 25 stopni!
Piszący te słowa kronikarz wyciąga mapę, kierujemy się na południe w stronę Brańszczyka, gdzie - jak pamiętamy - jest knajpa i można się napić kawy. Po godzinie docieramy do jakiejś wsi i szosy. Gdzież to jesteśmy? - pytają zaciekawieni uczestnicy wycieczki. Docieramy do Brańszczyka - odpowiada kronikarz. Czarek wyraża wątpliwości - przecież jesteśmy przy ... szosie Wyszków - Ostrów Mazowiecka. Skądże znowu - zapewnia kronikarz - zaraz będziemy w Brańszczyku. Niestety, jak słusznie zauważa Czarek, nie da się oszukać rzeczywistości: prawda jest taka, że nie jesteśmy tam, gdzie byśmy chcieli. Z niezrozumiałych dla mnie powodów, po godzinie marszu znaleźliśmy się w Trzciance. Nie pozostało nic innego jak ponowić próbę, zacisnąć zęby i pomaszerować raz jeszcze do Brańszczyka. Za Trzcianką skręcamy w polną drogę i po pół godziny docieramy do wsi Niemiry. W końcu docieramy na skraj Brańszczyka. Coś się nam nie zgadza i znów mamy problem z odnalezieniem się mapie. Nie ma mgły, widoczność doskonała, a my wciąż błądzimy. Może to upał tak rozleniwia? Gdy w końcu dochodzimy do centrum wsi, okazuje się, że żadnej knajpy  nie ma. Byliśmy tu rok temu: wówczas przeprawiliśmy się promem w Kamieńczyku i doszliśmy właśnie do Brańszczyka. Teraz okazuje się, że w trudny do zrozumienia sposób pomyliliśmy Brańszczyk z Kamieńczykiem, gdzie rzeczywiście jest fajna knajpa. Ale to jest po drugiej stronie Bugu! Cóż  robić. Uzupełniamy zapasy w sklepie i udajemy się na piknik na placu przy pomniku Jana Pawła II. Jemy ciastka, pijemy piwo i po 45 minutowej przerwie ruszamy dalej.
O 14.30 docieramy do baru w hotelu Borowik w Knurowcu. W barze zastajemy starszą panią - jak się okazuje właścicielkę - i jej kilkuletnią rezolutną wnuczkę. Wreszcie możemy się napić kawy, a nawet zjeść obiad. Jesteśmy sami,  po chwili pojawia się para  cudzoziemców, Estończyków z Tartu, wracających z Czech do domu. Ewa zagaduje do nich po angielsku. Przy jej pomocy zamawiają na wynos kotleta schabowego i gdzieś znikają.
Rezolutna dziewczynka podlicza rachunek i opuszczamy bar. Idziemy dalej na północ. Autobus powrotny ma być w Długosiodle o 18.10. Jest jasne, że nie zdążymy już zrobić zaplanowanej trasy, więc chcemy złapać autobus po drodze. Mijamy malownicze stawy Jegiel położone po drugiej stronie szosy i przez dłuższą chwilę idziemy przez wyjątkowo piękny bór sosnowy. Za Nową Wsią podążamy drogą na północ. Przed 18 ustawiamy się na przystanku w miejscowości o frapującej nazwie Białebłoto-Kobyla. Wycieczka się skończyła, tak się nam wydaje...
Wraz z młodymi ludźmi czekamy  na autobus do Wyszkowa. Mijają minuty, autobusu nie ma, młodzi kląc pod nosem rezygnują, my czekamy. Po kolejnych kilkunastu  minutach rezygnujemy i my. Autobus, który jest w rozkładzie, po prostu nie przyjeżdża. Jak to możliwe i jak mamy wrócić, przecież to ostatni autobus do Wyszkowa! Podczas moich wycieczek po Mazowszu zdarzało mi się to niestety wielokrotnie. Kilka razy musiałem prosić znajomych, aby przyjechali po nocy i zabrali mnie do domu. Firmy transportowe robią sobie jaja: przecież publikując rozkład jazdy zobowiązują się do wykonania usługi przewozu. Nikt jednak tych zobowiązań nie kontroluje i nie ma na bata na niesolidnych przewoźników. Tym razem nieuczciwa okazała się grupa transportowa Mobilis.
Pani sołtys z Nowej Wsi robi nam uprzejmość i odwozi pod hotel Borowik. Czekamy na autobus do Wyszkowa, ale nie wiemy, czy jakiś autobus jeszcze przyjedzie. W Borowiku organizujemy więc podwodę. Czekamy na syna właścicielki obiektu, ale samochód, którym mamy jechać, się psuje. Najwyraźniej mamy dziś pecha, przez dobrą chwilę obawiamy się, czy jednak nie przyjdzie nam skończyć dnia w Borowiku. Ostatecznie młodzieniec ładuje akumulator i samochód rusza. Młody człowiek - zadowolony, że może się na chwilę wyrwać - odwozi nas do Wyszkowa, skąd powracamy do naszej ukochanej stolicy...


   
Okolice Trzcianki. Przydrożny krzyż. 



Niemiry. Bogato zdobiony  krzyż



Wnętrze kościoła w Brańszczyku. Wybudowano go w latach 1833-85



Piknik na placu w Brańszczyku



Las w okolicach Brańszczyka


















Posiłek w zajeździe Borowik w Knurowcu



Stawy Jegiel pod Knurowcem oferują wszelkie możliwe przyjemności



Wyjątkowo dorodne lasy w okolicach Nowej Wsi pod Brańszczykiem



Okolice Nowej Wsi pod Brańszczykiem


Okolice Nowej Wsi. 



Oto nasza grupka. Z wyjątkiem Ewy, która robi zdjęcie. 



Malowniczy lasek brzozowy we wsi Białebłoto-Kobyla. 



Hotel Borowik w Knurowcu. W oczekiwaniu na powrót. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz