sobota, 31 października 2015

19.09.2015 - Sokołów Podlaski - Żanęcin - Dziegietnia - Błonie Duże - Patrykozy - Krynica - Suchożebry (29.5 km)

Uczestnicy: Artur K., Grzegorz B.

Pod Pałacem Kultury wsiadamy do busa i już po dwóch godzinach jazdy jesteśmy  w Sokołowie Podlaskim, na historycznej Litwie! Sokołów uzyskał prawa miejskie w 1424 roku z rąk samego księcia Witolda, stryjecznego brata Władysława Jagiełły. Granica między Polską i Litwą przebiegała wówczas na Liwcu - Węgrów, Sokołów i inne miasta Podlasia należały do Litwy. Złote lata Sokołowa przypadły jednak znacznie później, na XIX wiek. Wówczas założono tu istniejącą do dziś cukrownię, fabrykę octu i świec, było też sześć wiatraków, pięć garbarni, 200 warsztatów kuśnierskich i 500 szewców. Dzisiejszy Sokołów kontynuuje te przemysłowe tradycje - znany jest przede wszystkim z wielkich zakładów mięsnych produkujących na rynki krajowe i zagraniczne i wspomnianej już cukrowni.
Niewiele pozostało z dawnej drewnianej przedwojennej zabudowy miasta. Atrakcją Sokołowa - niestety wątpliwą - jest dworek i zespół pałacowo-parkowy w Przeździatce. Przebudowany w okresie PRL dworek zatracił wszelkie walory estetyczne i historyczne i należy do najbardziej ponurych przykładów bezmyślnego, kiczowatego PGR-owskiego budownictwa. W pobliżu pałacu znajduje się drewniany dziewiętnastowieczny kościółek św. Rocha, przeniesiony w 1981 roku z centrum Sokołowa. W centrum miasta na wzgórzu stoi  główny kościół Sokołowa: konkatedra Niepokalanego Poczęcia NMP. Wybudowana po wojnie, prezentuje cechy przedwojennego modernizmu.
W trakcie spaceru po mieście uświadamiam sobie nagle, że zgubiłem portfel. Po długotrwałych poszukiwaniach i sprawdzeniu miejsc, które zdążyliśmy odwiedzić, nie pozostaje nam nic innego jak zadzwonić do linii busowej, która nas tu przywiozła. Każą nam oddzwonić za 15 minut. Nerwowe oczekiwanie, w czasie którego wyobrażam sobie, kogo powiadomię o stracie i gdzie będę się starał o nowe dokumenty... W końcu nadchodzi wiadomość i jest do dobra wiadomość: kierowca busa odnalazł portfel i odstawił go na policję! A na policji mówią :"poznajemy Pana, obejrzeliśmy sobie Pana zdjęcie w dowodzie, tak tak, to Pan, mamy Pana dokumenty, dlaczego Pan taki nieuważny? I co Pana sprowadza do naszego ukochanego miasta? Ma Pan tu rodzinę? Mieszka tu kilka osób o Pana nazwisku... "
Wkrótce potem dla rozładowania stresu popijamy cytrynówkę na placu księdza Brzóski - uważając jednak, aby nie podpaść tym samym stróżom prawa, których właśnie poznaliśmy na komisariacie i którzy okazali się tak pomocni. Wzmocnieni cytrynówką, ufni w ludzką uczciwość i  przepełnieni miłością do całego ludzkiego rodzaju opuszczamy gościnny Sokołów i maszerujemy szosą na południe w stronę Żanęcina. Jest piękna pogoda, świeci słońce, 20 stopni, portfel się znalazł, czegóż chcieć więcej? Mijamy niewielką wieś Dziegietnia, a po 3 kilometrach Błonie Duże.  Za Błoniami Dużymi maszerujemy drogą gruntową wśród pól, a potem przez las. Droga się kończy, idziemy na azymut  i w końcu docieramy do naszego celu podróży - Patrykoz.
W Patrykozach zachowało się wiele ładnych drewnianych budynków. Jedna z chat, z malowanym okiennicami, budzi nas szczególny zachwyt. Rozmawiamy z jej lokatorką, 84-letnią panią. Mieszka tu sama. Skarży się, że powoli opuszczają ją siły,  rodzina stara się jej pomóc i proponuje przeniesienie się do Siedlec, ale duże miasto jest nie dla niej. Robi się melancholijnie. Życzymy naszej rozmówczyni mnóstwo zdrowia, spokoju  i mając ją we wdzięcznej pamięci udajemy się do pobliskiego pałacu.
Przed dwa kilometry idziemy wzdłuż murów. W końcu natrafiamy na bramę opatrzoną napisem "Teren prywatny. Wstęp wzbroniony". Brama jest otwarta. Takie napisy nas nie zrażają  i wkrótce naszym oczom ukazuje się niezwykła bryła pałacu. Pałac - utrzymany w stylu angielskiego neogotyku - z każdej strony prezentuje się inaczej. Od frontu przypomina zamek z bajki: z wieżą, basztą i licznymi sterczynami i pinaklami. Od strony południowej dominuje wielka półkolista galeria-oranżeria z ostrołukowymi oknami. To cudo architektury powstało w latach 40-tych XIX wieku dla generała Teodora Lubicz-Szydłowskiego. Autorem projektu jest Franciszek Jaszczołd. Pałac został kompletnie zdewastowany w latach 80 i 90. XX wieku: miejscowi chłopi zniszczyli i wynieśli na opał cenne drewniane sztukaterie, w 1999 roku - gdy właścicielami zamku została znana skądinąd rodzina Gesslerów - nieumiejętna restauracja doprowadziła do jeszcze większej dewastacji i zawalenia się wieży. Obecni właściciele dokonali cudu i przywrócili budowli dawną świetność, odtwarzając z pieczołowitością nie tylko bryłę budynku, ale również zabytkowe wnętrza. Właściciele są gotowi pokazać chętnym wnętrza pałacu. Z pewnością jeszcze skorzystamy z ich uprzejmości, ale teraz musimy gnać na autobus.
Czeka nas marszobieg do Suchożebrów. Zapada zmrok, mamy jeszcze 10 kilometrów i niecałe dwie godziny...



Sokołów Podlaski-Przeździatka. Zniszczony powojennymi przeróbkami dwór z 1859 roku. Autorem projektu był słynny warszawski architekt Henryk Marconi, twórca Hotelu Europejskiego w Warszawie.
Obok dworku zachował się ładny park 



Sokołów Podlaski. Modernistyczna konkatedra p.w. Niepokalanego Serca NMP. Powstała po wojnie, a wieżę dobudowano w 1962 roku. 



Sokołów Podlaski. Wyjątkowy przykład współczesnego "gargamelowatego" kiczu. Budowla w centrum miasta zwieńczona basztami i wieżami. Z oddali można go wziąć za zamek, ale gdy się podejdzie, czar pryska.



Błonie Duże. Przydrożny krzyż. 


Patrykozy. Piękny drewniany dom z kapliczką. 



Patrykozy. Bajkowy pałac w stylu angielskiego neogotyku. Powstał w latach 40. XIX wieku, a autorem projektu był Franciszek Jaszczołd. Widok od strony północnej. 



Pałac w Patrykozach. Widok na stronę zachodnią. 



Pałac w Patrykozach. Widok od południa.



Pałac w Patrykozach. Elementem dominującym od strony południowej jest półkolista galeria. 



Pałac w Patrykozach. Widok od wschodu. 


piątek, 23 października 2015

12.09.2015 - Maków Mazowiecki - Makowica - Janopole - Czerwonka Włościańska - Czerwonka Szlachecka - Mariampole - Załuzie - Różan (26.5 km)

Uczestnicy: Artur K., Joanna T., Grzegorz B.

W mglisty i pochmurny sobotni poranek wyruszamy autobusem do Makowa Mazowieckiego. Szczęście nam nie sprzyja od samego rana, autobus za Serockiem charczy i pluje i ostatecznie - mimo heroicznych starań kierowcy - staje na dobre i już nie rusza. Czekamy kilkadziesiąt minut na następny i dopiero po 11 dojeżdżamy do Makowa.
Maków to przyjemne dziesięciotysięczne miasteczko, stolica powiatu makowskiego. W pobliżu dworca autobusowego z macew cmentarza żydowskiego zbudowano lapidarium (odsyłam do wycieczki z 12 lipca, gdzie jest o nim mowa). Najciekawszym zabytkiem Makowa jest gotycki kościół Bożego Ciała, wielokrotnie przebudowywany w XVIII, XIX i XX wieku. W rynku i jego pobliżu zachowało się sporo zabytkowych domów, warto obejrzeć również budynek na Orzycu, w którym przed wojną działała turbina wodno-elektryczna dostarczająca prąd dla miasta. W Makowie jest  wyjątkowo dużo wartych polecenia cukierni i w jednej z nich, o nazwie "Klementyna" zamawiamy kawę i ciastka.
Niestety później nie jest już tak przyjemnie. Za wsią Janopole zaczyna padać i pada tak do końca dnia. W Czerwonce Włościańskiej zwiedzamy neogotycki kościół wyróżniający się dwukolorową , pasiastą fasadą. Za Mariampolem skręcamy w polną drogę i maszerujemy przez las. Ostatni odcinek - z Załuzia do Różana - idziemy poboczem ruchliwej drogi. Załuzie sprawia wrażenie wsi dotkniętej tajemniczej kataklizmem, co drugi dom wygląda na opuszczony, nigdzie nie widać żywej duszy. Może dlatego, że wciąż pada i pada. W końcu docieramy do Różana, ale dziś już go nie obejrzymy. Zrobiło się już ciemno, trzeba wracać do domu...



Maków Mazowiecki - kościół Bożego Ciała z XV wieku. 



Maków Mazowiecki - zabytkowe domy w Rynku. 



Orzyc, który płynie przez Maków, jest dopływem Narwi. Ma 146 km długości i jest całkiem dużą i malowniczą rzeką.  



Maków Mazowiecki. Sztuczny zalew na Orzycu jest ulubionym miejscem wypoczynku mieszkańców miasta. 



Czerwonka Włościańska - neogotycki kościół Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Na fasadzie wciąż widać ślady artyleryjskiego ostrzału w 1945 roku. 




Okolice Mariampola. 



Okolice Załuzia. Marsz w deszczu.


czwartek, 15 października 2015

15.08.2015 - Małkinia Górna - Klukowo - Sumiężne - Stara Wieś - Nowe Kaczkowo - Stare Kaczkowo - Sagaje - Ostrów Mazowiecka (26.1 km)

Uczestnicy: Marlena F., Grzegorz B.

W piękny sierpniowy poranek wyruszamy w długą podróż do Małkini. Mogło by się wydawać, że to niedaleko - Małkinia to wieś położona na trasie kolejowej z Warszawy do Białegostoku, mniej więcej w połowie drogi. Z powodu remontu torów podróż jest jednak bardzo skomplikowana: należy dojechać pociągiem do Tłuszcza, przesiąść się na autobus do Sadownego i wsiąść w dziwny pociąg, w którym nie ma konduktora (i w związku z tym nie trzeba mieć biletu, zresztą w autobusie konduktora również nie ma!) i który przejeżdża jedynie dwie stacje...
I tak oto lądujemy w Małkini. W spiekocie sierpniowego upału błądzimy po wymarłej, czy raczej sprawiającej wymarłej, wsi. Kościół w Małkini nie robi na nas specjalnego wrażenia, ot kolejny przykład mazowieckiego neogotyku, ani lepszy, ani gorszy. Zapadają nam za to w pamięć słowa księdza, których zmuszeni jesteśmy wysłuchać: "musimy sobie zadać pytanie, czy jesteśmy naprawdę wolnym krajem, czy dobrze dbamy o zachowanie, by to co polskie, było polskie..." Nie da się ukryć, tego typu deklaracje nie przypadają nam do gustu. Ludzie, którzy przyszli na mszę nie wydają się jednak zbytnio przejęci, słuchają kazania z dziwną rezygnacją, jakby dobrze wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Stoją nieruchomi, posępni...
Kierujemy się na zachód. Mijamy dziwny wielki drewniany budynek o nieznanym nam przeznaczeniu, wystawiony na sprzedaż. No i po kilkuset metrach widzimy sklep, proszę, święto narodowe, a sklep jest czynny... Nie możemy sobie odmówić przyjemności wypicia radlera i lemon shandy (sprawdzają się idealnie w takiej temperaturze, niby piwo, a jednak  nie czuć procentów, nie zamula i nie osłabia morale). Kilka kilometrów dalej, za Sumiężnym opuszczamy ruchliwą szosę i skręcamy na północ w stronę Starej Wsi. Za Starą Wsią rozpoczyna się Puszcza Biała - wielki kompleks leśny, położony w widłach Narwi i Bugu, region o specyficznej kulturze i warunkach przyrodniczych. Nowe Kaczkowo to malownicza wieś położona na południowym brzegu rzeki Brok, dopływu Narwi. Zachowało się dużo ładnych drewnianych budynków. Stare Kaczkowo jest położone na brzegu północnym: aby się tam dostać należy przejść drewnianym mostem na Broku i dojść łąkami. Za Starym Kaczkowem znów zagłębiamy się w Puszcze Białą. Po 10 kilometrach kluczenia po lesie docieramy do granic Ostrowi Mazowieckiej. Mijamy gigantyczne targowisko, które przypomina lotnisko, jest chyba większe niż słynny Jarmark Europa na Stadionie Dziesięciolecia. Kto i czym tu handluje? Białystok z Warszawą? Białoruś z Polską? Rosja z Niemcami? Skąd te rozmiary?
Ostrów Mazowiecka, czy raczej Ostrowia (nazwę Ostrów Mazowiecka ustalono dopiero w 1926 roku) to stare, piętnastowieczne miasto, w którym jednak nie ma zbyt wiele do oglądania. Miasto przeżywało swoje najlepsze dni w XVI wieku, a kres jego świetności położył wojny szwedzkie w XVII wieku. Pod neobarokowym ratuszem z 1927 roku umieszczono fotosy ze zdjęciami dawnej Ostrowi, miasteczka drewnianego, biednego, ale tętniącego życiem i z pewnością fascynującego. W czasie wojny zginęło 60 procent mieszkańców miasta, głównie Żydzi. Duże wrażenie - przede wszystkim wielkimi rozmiarami -  robi neogotycki kościół Wniebowzięcia NMP. Nie możemy go obejrzeć, bo znów  znów natrafiamy na mszę i kazanie. Słyszymy: "dzień staje się coraz krótszy, musimy się zastanowić nad upływającym czasem". Ta melancholijna i nieco spóźniona konstatacja - dzień robi się krótszy już w końcu od dwóch miesięcy - wywołuje w nas trdny do pojęcia niepokój: czas mija, a my wciąż błąkamy się po Mazowszu, wciąż te same miejsca i klimaty, wciąż ta sama mazowiecka bezczasowość, całe szczęście, że czasem jedziemy gdzieś dalej, gdzie wszystko jest nieco inne, chciałoby się powiedzieć mniej mazowieckie. Pod kościołem przyglądamy się  figurze Matki Boskiej, ufundowanej przez mieszkańców miastach jako wotum wdzięczności za... ocalenie cara Aleksandra III, który cało wyszedł z zamachu. To chyba ewenement w skali kraju. Obok kościoła renomowane liceum Kopernika w zabytkowym, przedwojennym budynku. Szukamy lokalu gastronomicznego i lądujemy w greckiej tawernie "Akropolis". Z czystym sumieniem można ją polecić każdemu, kto zawita do Ostrowi: jedzenie prawdziwie greckie, obfite i bardzo smaczne. upełnie niemazowieckie.



Małkinia Górna - kościół Najświętszego Serca Jezusowego, 1905-11. 



Małkinia Górna - drewniana chata. 



Puszcza Biała w okolicach Nowego Kaczkowa. 



Nowe Kaczkowo - widok z mostu na rzekę Brok. 



Stare Kaczkowo - tradycyjne, kurpiowskie, zdobienia okien. 



Okolice Starego Kaczkowa. 



Puszcza Biała. Okolice Starego Kaczkowa. 



Gigantyczne targowisko w Ostrowi Mazowieckiej. Można by tu urządzić lotnisko. Kto i czym tu handluje?



Ostrów Mazowiecka - pomnik księżnej Anny Mazowieckiej.  



Ostrów Mazowiecka. Neobarokowy ratusz z 1927 roku. 



Ostrów Mazowiecka. Figura Matki Boskiej na tle monumentalnej fasady kościoła Wniebowzięcia NMP. Figura Matki Boskiej jest wotum za uratowanie cara Aleksandra III. 



Ostrów Mazowiecka. Napis pod figurą Matki Boskiej. To chyba ewenement w skali kraju. 



Ostrów Mazowiecka. Przedwojenny budynek Koedukacyjnego Gimnazjum Humanistycznego, obecnie Liceum Kopernika.