wtorek, 26 maja 2015

03.05.2015 - Ościsłowo - Sulerzyż - Rutki - Ujazdówek - Niechodzin - Ciechanów (24.0 km)

Uczestnicy: Cezary P., Magda R., Ania Z., Grzegorz B.

Zrobiło się nas więcej, gdyż rano dojechał z Warszawy Czarek. Jednak oczekiwanie na dworcu autobusowym w Ciechanowie na bus do Płocka niebezpiecznie się przedłuża. Wygląda na to, że busu po prostu nie będzie i z Ciechanowa się nie wydostaniemy. W końcu jest święto państwowe i przewoźnik może też chce odpocząć. Tracimy już nadzieję, snujemy plany awaryjne (wyprawa do muzeum, pętelka wokół miasta, piwo na rynku), ale następuje cud: bus z ponad dwudziestominutowym opóźnieniem pojawia się na przystanku. PKS Ciechanów ulitował się nad pasażerami, za co jesteśmy mu dozgonnie wdzięczni.
Wysiadamy w Ościsłowie i po godzinnym marszu szosą docieramy do Sulerzyża. W  miejscowości znajduje się  neogotycki kościół i ładny dziewiętnastowieczny modrzewiowy dworek. Jakiś człowiek proponuje nam wizytę w swoim gospodarstwie, chce pokazać nam dwustuletnią studnię. Właśnie kończy się msza: elegancko ubrani mężczyźni i kobiety wychodzą z kościoła i odjeżdżają samochodami do swoich domów. Jakże zmieniła się polska wieś: jeszcze piętnaście lat temu było to nie do pomyślenia, dziś niemal wszyscy mają samochody, różnica między wsią i miastem zanika. Dyskutując na temat zmian kulturowych, które dotknęły w ostatnich czasach nasz kraj, maszerujemy dalej na wschód. Przez dłuższy czas idziemy gruntową drogą przez piękny las mijając po drodze niewielkie wsie Rutki i Ujazdówek. Za Ujazdówkiem przecinamy szosę do Ciechanowa i podążamy do Niechodzina, skąd wkrótce docieramy do granic Ciechanowa. W drodze do centrum mijamy zrujnowaną lecz frapującą Wieżę Ciśnień, która przypomina wyglądem nieukończoną instalację znicza olimpijskiego, jak gdyby Ciechanów miał być kiedyś organizatorem olimpiady, oczywiście letniej (Ciechanów 1936, a może 1948). Po raz kolejny zwiedzamy w centrum zabytkowy kościół farny. W końcu szukamy przyjemnej knajpy w centrum i lądujemy w "Deja vu" przy placu Jana Pawła II. Czekamy bardzo długo, aż podadzą nam coś do jedzenia i picia, ale to oczekiwanie zostaje wynagrodzone obfitą i bardzo smaczną porcją pierogów z soczewicą...



Sulerzyż. Neogotycki kościół p.w. św. Mikołaja Biskupa z początku XX wieku.



Sulerzyż. Dwór modrzewiowy z połowy XIX wieku. Kolumnowy ganek dodano w ostatnich latach. 



Gospodarstwo widmo w Rutkach. Dom nie miał dachu, ale miejsce było zadbane. Za oknem ukazał się nam nawet jego właściciel.  



Wieża Ciśnień w Ciechanowie. Wygląda jak zrujnowany obiekt olimpijski, pamiątka po niezrealizowanej olimpiadzie Ciechanów 1948



Na Wieżę Ciśnień wstęp jest wzbroniony. 



Ciechanów. Pomnik Marii Konopnickiej. W latach 1904-1909 Maria Konopnicka wielokrotnie odwiedzała swojego syna Jana, dzierżawcę młyna nad Łydynią, właściciela majątku Przedwojewo.  



Ciechanów. Gotycki kościół farny. 



Ciechanów. Dzwonnica  na Farskiej Górze, wzniesiona w 1889 r. Tu właśnie mieściło się wczesnośredniowieczne grodzisko. 



Ciechanów. Ratusz, wzniesiony w 1844 roku według projektu Henryka Marconiego. 

sobota, 23 maja 2015

02.05.2015 - Konopki - Bolewo - Rudy Bolewskie - Unikowo - Lekowo - Regimin - Targonie - Ropele - Kargoszyn - Ciechanów (37.0 km)

Uczestnicy: Magda R., Ania Z., Grzegorz B.

W zmienionym - w porównaniu z wczorajszym dniem - składzie wyruszamy na kolejną wycieczkę po Ziemi Ciechanowskiej. Dojeżdżamy pociągiem z Ciechanowa do Konopek leżących na linii do Mławy, skąd ruszamy na południe w stronę Bolewa i Bud Bolewskich. Początkowy odcinek wiedzie szosą, za Budami Bolewskimi rozpoczyna się ładna leśna droga, którą podążamy kilka kilometrów. Jedyną większą miejscowością tej części marszruty jest Unikowo. Szukamy tam sklepu, bo sklep w małej miejscowości to prawdziwa atrakcja, znacznie większa niż galeria handlowa w Warszawie. Sklep oferuje niekiedy - co prawda coraz rzadziej - unikalne produkty, których, nie ma w Warszawie, można kupić za bezcen widły, gumiaki i chusty, sklep  to też wspaniałe źródło informacji o okolicy. Teraz jednak sklep jest niespodziewanie zamknięty, na schodach kilku starszych panów spragnionych złocistego napoju nadaremnie wyczekuje przybycia sklepowej.  Tuż przy sklepie znajdują się ruiny dworu. Odarte z wszelkich detali architektonicznych i walorów artystycznych sprawiają przygnębiające wrażenie, niczym pozbawiona wyrazu maska.
Za Unikowem maszerujemy drogą przez piękny dziki las. Północną część lasu stanowi rezerwat "Modła", miejsce lęgowe bociana czarnego, ale żadnych bocianów nie widać. Przekraczamy szosę do Mławy, a następnie biegnące wysokim nasypem tory kolejowe, którym co pewien czas pędzi Pendolino. Po kolejnych kilku kilometrach docieramy do Lekowa. Główną atrakcją wsi jest drewniany osiemnastowieczny kościół i dzwonnica. A także sklep, który tym razem jest otwarty i w którym uzupełniamy zapasy. .
Ostatni odcinek do Ciechanowa wiedzie przez wieś gminną Regimin i  Targonie, skąd  polną drogą docieramy do Ropeli. Maszerujemy szosą do Ciechanowa. Powrót się przedłuża: Ania jest wykończona: musi zrobić sobie przerwę i uzupełnić ubytki cukru, mamy w nogach już dobrze ponad 30 km, a Ciechanów ledwie majaczy na horyzoncie. Wreszcie docieramy pod wielki i majestatyczny zamek książąt mazowieckich, a raczej jego ruiny. Zamek - w odróżnieniu od innych podobnych budowli na Mazowszu - leży na uboczu, z dala od historycznego centrum miasta, w nowej dzielnicy, co nadaje mu nieco fantasmagorycznego wyglądu. Ludzie zmierzają na koncert,  na dziedzińcu ma zaraz wystąpić Grzegorz Turnau. My też już się cieszymy...    


Malownicze jeziorko w okolicach Unikowa



Unikowo. Wyjątkowo szpetny dwór z końca XIX w., odarty z dekoracji i pozbawiony  większych walorów artystycznych 


Lekowo. Drewniany kościół p.w. św. Stanisława Biskupa. 



Okolice Targoni



Łydynia pod Kargoszynem. Przepływa przez Ciechanów, ma 72 km długości i uchodzi do Wkry.



Ruiny zamku książąt mazowieckich w Ciechanowie. Widok od północy. Wybudowany w latach 1420-30 przez księcia Janusza został zniszczony podczas potopu szwedzkiego. Zachowały się dwie baszty narożne i zewnętrzne mury. 



Ruiny zamku książąt ciechanowskich. Widok od południa. 

środa, 20 maja 2015

01.05.2015 - Gołymin-Ośrodek - Nowy Kałęczyn - Ruszkowo - Ciemniewo - Wola Ostaszewska - Koźniewo Wielkie - Komory Dąbrowne-Łysaki - Sońsk - Gołotczyzna (28.0 km)

Uczestnicy: Artur K., Grzegorz B.

Schronisko młodzieżowe w Ciechanowie było naszą bazą podczas długiego majowego weekendu. Trasa pierwszomajowej wycieczki rozpoczyna się w Gołyminie-Ośrodku, dokąd dojeżdżamy busem. Nawiasem mówiąc bilet jest niewiarygodnie drogi - przejazd dwudziestodwukilometrowego odcinka z Ciechanowa kosztował 11.20 zł, czyli więcej niż bilet z Warszawy do Pułtuska!
Atrakcją Gołymina jest kościół gotycki, częściowo przebudowany w XIX wieku. Z tego też okresu pochodzi rzadka na Mazowszu drewniana konstrukcja chóru i sufitu w nawie głównej. Trasa naszej marszruty wiedzie szosą na zachód do Nowego Kałęczyna i dalej do Ruszkowa. Za Ruszkowem szosa się na szczęście kończy: podążamy droga żwirową i po kilku kilometrach docieramy do Ciemniewa. Skręcamy teraz na południe: idziemy polną drogą wzdłuż łąk pokrytych kwitnącym mniszkiem, pól i rzadkich siedzib ludzkich. To mazowiecka wersja śródziemnomorskiej idylli: z krajobrazu emanuje jakiś metafizyczny spokój,  którego nie naruszają ani pomruki burzy, ani krótkotrwałe, gwałtowne opady.
W końcu docieramy do Koźniewa Wielkiego. Znajduje się tu jeden z najciekawszych drewnianych dworów na Mazowszu. Zbudowany w XVIII wieku zachwyca detalem architektonicznymi, naśladującym dekoracyjne zdobienia w tynku. Tak właśnie musiały wyglądać szlacheckie siedziby w dawnych czasach, gdy głównym budulcem było drewno. Takich dworów zachowało się na Mazowszu zaledwie kilka. W budynku mieściła się niegdyś szkoła, obecnie stoi pusty i niestety popada w ruinę.
Trasa wycieczki biegnie dalej na północny zachód. przez Łysaki do Sońska, gdzie warto obejrzeć neogotycki kościół i dalej do wsi Gołotczyzna.  To tu w niewielkiej willi Krzewnia mieszkał pod koniec życia pisarz i społecznik Aleksander Świętochowski. Na terenie parku znajduje się też dworek Aleksandry Bąkowskiej, właścicielki majątku, założycielki szkół rolniczych w Gołotczyźnie. Dworek mieści Muzeum Pozytywizmu. Odtworzono wystrój dworku z początku  dwudziestego wieku, zgromadzono też pamiątki po pisarzu i Aleksandrze Bąkowskiej, a także kolekcję tkanin i portretów. W Gołotczyźnie kierujemy się na przystanek kolejowy i pociągiem naszych ulubionych Kolei Mazowieckich wracamy do Ciechanowa.



XVI-wieczny kościół w Gołyminie-Ośrodku. Wybudowano go w stylu gotyku mazowieckiego, ale w XIX i XX w. był wielokrotnie przebudowany i rozbudowany. 



Malownicze chałupy w Ruszkowie



Chałupa w Ciemniewie



Okolice Ciemniewa



Ukwiecone łąki w pobliżu Woli Ostaszewskiej



Okolice Woli Ostaszewskiej



Niezwykły drewniany dwór w Koźniewie Wielkim. Szczególną uwagę zwracają detale architektoniczne udające zdobienia murowane.



Koźniewo Wielkie. Drewniany dwór, widok na elewację tylną. 



Koźniewo Wielkie. 



Sońsk. Łowienie ryb w Sonie. 


Gołotczyzna. Dworek Aleksandry Bąkowskiej z początku XX wieku.



Gołotczyzna. Wilia "Krzewnia". W latach 1926-37 mieszkał tu Aleksander Świętochowski.

środa, 13 maja 2015

25.04.2015 - Ojcowizna - Trzcianka - Niemiry - Brańszczyk - Nowy Brańszczyk - Knurowiec - Nowa Wieś - Białebłoto-Kobyla - Nowa Wieś (25.8 km)

Uczestnicy: Ewa B., Artur K., Cezary P., Joanna T., Grzegorz B.

A więc zwiedzamy okolice Wyszkowa! To bardzo ładne i ciekawe rejony, idealnie nadające się do przemierzania na piechotę. Byliśmy już tu kilkakrotnie i zawsze czekały na nas jakieś niespodzianki. Nie inaczej było tym razem. Na przystanku przy Dworcu Wileńskim wsiadamy do autobusu do Nowego Lubiela. To warte polecenia połączenie, które pozwala szybko dotrzeć do dość egzotycznych dla mieszkańca Warszawy rejonów Puszczy Białej. Wysiadamy w Ojcowiźnie, niewielkiej wsi na drodze z Wyszkowa do Ostrowii Mazowieckiej. Pogoda jest cudowna, to już nawet nie wiosna, ale prawdziwe lato, 25 stopni!
Piszący te słowa kronikarz wyciąga mapę, kierujemy się na południe w stronę Brańszczyka, gdzie - jak pamiętamy - jest knajpa i można się napić kawy. Po godzinie docieramy do jakiejś wsi i szosy. Gdzież to jesteśmy? - pytają zaciekawieni uczestnicy wycieczki. Docieramy do Brańszczyka - odpowiada kronikarz. Czarek wyraża wątpliwości - przecież jesteśmy przy ... szosie Wyszków - Ostrów Mazowiecka. Skądże znowu - zapewnia kronikarz - zaraz będziemy w Brańszczyku. Niestety, jak słusznie zauważa Czarek, nie da się oszukać rzeczywistości: prawda jest taka, że nie jesteśmy tam, gdzie byśmy chcieli. Z niezrozumiałych dla mnie powodów, po godzinie marszu znaleźliśmy się w Trzciance. Nie pozostało nic innego jak ponowić próbę, zacisnąć zęby i pomaszerować raz jeszcze do Brańszczyka. Za Trzcianką skręcamy w polną drogę i po pół godziny docieramy do wsi Niemiry. W końcu docieramy na skraj Brańszczyka. Coś się nam nie zgadza i znów mamy problem z odnalezieniem się mapie. Nie ma mgły, widoczność doskonała, a my wciąż błądzimy. Może to upał tak rozleniwia? Gdy w końcu dochodzimy do centrum wsi, okazuje się, że żadnej knajpy  nie ma. Byliśmy tu rok temu: wówczas przeprawiliśmy się promem w Kamieńczyku i doszliśmy właśnie do Brańszczyka. Teraz okazuje się, że w trudny do zrozumienia sposób pomyliliśmy Brańszczyk z Kamieńczykiem, gdzie rzeczywiście jest fajna knajpa. Ale to jest po drugiej stronie Bugu! Cóż  robić. Uzupełniamy zapasy w sklepie i udajemy się na piknik na placu przy pomniku Jana Pawła II. Jemy ciastka, pijemy piwo i po 45 minutowej przerwie ruszamy dalej.
O 14.30 docieramy do baru w hotelu Borowik w Knurowcu. W barze zastajemy starszą panią - jak się okazuje właścicielkę - i jej kilkuletnią rezolutną wnuczkę. Wreszcie możemy się napić kawy, a nawet zjeść obiad. Jesteśmy sami,  po chwili pojawia się para  cudzoziemców, Estończyków z Tartu, wracających z Czech do domu. Ewa zagaduje do nich po angielsku. Przy jej pomocy zamawiają na wynos kotleta schabowego i gdzieś znikają.
Rezolutna dziewczynka podlicza rachunek i opuszczamy bar. Idziemy dalej na północ. Autobus powrotny ma być w Długosiodle o 18.10. Jest jasne, że nie zdążymy już zrobić zaplanowanej trasy, więc chcemy złapać autobus po drodze. Mijamy malownicze stawy Jegiel położone po drugiej stronie szosy i przez dłuższą chwilę idziemy przez wyjątkowo piękny bór sosnowy. Za Nową Wsią podążamy drogą na północ. Przed 18 ustawiamy się na przystanku w miejscowości o frapującej nazwie Białebłoto-Kobyla. Wycieczka się skończyła, tak się nam wydaje...
Wraz z młodymi ludźmi czekamy  na autobus do Wyszkowa. Mijają minuty, autobusu nie ma, młodzi kląc pod nosem rezygnują, my czekamy. Po kolejnych kilkunastu  minutach rezygnujemy i my. Autobus, który jest w rozkładzie, po prostu nie przyjeżdża. Jak to możliwe i jak mamy wrócić, przecież to ostatni autobus do Wyszkowa! Podczas moich wycieczek po Mazowszu zdarzało mi się to niestety wielokrotnie. Kilka razy musiałem prosić znajomych, aby przyjechali po nocy i zabrali mnie do domu. Firmy transportowe robią sobie jaja: przecież publikując rozkład jazdy zobowiązują się do wykonania usługi przewozu. Nikt jednak tych zobowiązań nie kontroluje i nie ma na bata na niesolidnych przewoźników. Tym razem nieuczciwa okazała się grupa transportowa Mobilis.
Pani sołtys z Nowej Wsi robi nam uprzejmość i odwozi pod hotel Borowik. Czekamy na autobus do Wyszkowa, ale nie wiemy, czy jakiś autobus jeszcze przyjedzie. W Borowiku organizujemy więc podwodę. Czekamy na syna właścicielki obiektu, ale samochód, którym mamy jechać, się psuje. Najwyraźniej mamy dziś pecha, przez dobrą chwilę obawiamy się, czy jednak nie przyjdzie nam skończyć dnia w Borowiku. Ostatecznie młodzieniec ładuje akumulator i samochód rusza. Młody człowiek - zadowolony, że może się na chwilę wyrwać - odwozi nas do Wyszkowa, skąd powracamy do naszej ukochanej stolicy...


   
Okolice Trzcianki. Przydrożny krzyż. 



Niemiry. Bogato zdobiony  krzyż



Wnętrze kościoła w Brańszczyku. Wybudowano go w latach 1833-85



Piknik na placu w Brańszczyku



Las w okolicach Brańszczyka


















Posiłek w zajeździe Borowik w Knurowcu



Stawy Jegiel pod Knurowcem oferują wszelkie możliwe przyjemności



Wyjątkowo dorodne lasy w okolicach Nowej Wsi pod Brańszczykiem



Okolice Nowej Wsi pod Brańszczykiem


Okolice Nowej Wsi. 



Oto nasza grupka. Z wyjątkiem Ewy, która robi zdjęcie. 



Malowniczy lasek brzozowy we wsi Białebłoto-Kobyla. 



Hotel Borowik w Knurowcu. W oczekiwaniu na powrót.