Wybieramy się pod Płońsk, ale autobus do Brodnicy przez Płońsk jest pełny i kierowca nie godzi się, abyśmy jechali na stojąco. Nie chce ryzykować wysokiej kary. Czekamy zatem na bus do Płońska. Jest jeszcze bardziej naładowany, a mimo to udaje się nam wsiąść - kierowca busa niezbyt przejmuje się przepisami i sprzedaje nam miejscówki stojące. Wszyscy są zadowoleni, kierowca zarobił dodatkowe pieniądze, a my jedziemy. A że łamiemy przy okazji przepisy... Kto by się tym przejmował. Oto Polska właśnie!
Po 9 jesteśmy w Płońsku. Zwiedzamy miasto: idziemy do centrum wzdłuż rachitycznej, bezładnej zabudowy. Naszą uwagę zwracają tablice martyrologiczne upamiętniające ofiary zbrodni terroru hitlerowskiego i komunistycznego i różnego autoramentu bojowników i bohaterów. Tablic i pomników jest tu wyjątkowo dużo, chyba więcej niż w jakimkolwiek mazowieckim mieście. Zabudowa poza centrum jest chaotyczna, Ania wyraża zdegustowanie bezładem architektonicznym, który towarzyszy nam na każdym kroku. Centrum miasta jest jednak całkiem ładne: dominują ładne piętrowe kamienice. Zwiedzamy gotycki kościół p.w. św. Michała Archanioła. Zabytek jest cenny, ale z zewnątrz wygląda fatalnie: liczne kiczowate przybudówki nadają mu gargamelowaty wygląd. Docieramy do centralnego placu 15 sierpnia. W budynku, w którym mieściła się restauracja Kaprys, mieszkał twórca izraelskiego państwa i jego pierwszy premier Ben Gurion. Oczywiście fakt ów upamiętnia stosowna tablica. To chyba najsłynniejszy obywatel Płońska, a mimo to nie doczekał się tu swojej ulicy. Dlaczego? Zaczyna padać. Chcemy się schronić w restauracji Kaprys, ale restauracja - mimo szykownego szyldu - nie istnieje, w jej miejscu sprzedają telefony komórkowe. Czynna jest natomiast pizzeria Roma po drugiej stronie placu. Pada coraz bardziej. Zamawiamy pięćdziesięciocentymetrową pizzę i piwo. Nie ma jeszcze 11, jesteśmy jedynymi klientami. Pizza, którą nam przynoszą, jest ogromna: jemy, jemy i jemy, ale końca nie widać...
Przed 12 opuszczamy pizzerię Roma. Deszcz przestał padać, ale nasze morale jest niskie - ociężali i rozleniwieni poruszamy się z dużym trudem, wypite piwo pogarsza sytuację. Po raz pierwszy zaczęliśmy wycieczkę od wizyty w knajpie. Zdecydowanie nie był to dobry pomysł.
Kierujemy się na północny wschód. Po drodze mijamy dziewiętnastowieczny dworek w Poświętnym i skręcamy w szosę do Michowa. Przez dłuższy czas towarzyszą nam ogromne pola kwitnącego rzepaku. Maszerujemy drogą gruntową przez kolejne wsie. Droga - wbrew temu, co widzę na mapie (mapy są z lat 70. i przebieg dróg często jest nieaktualny), wykręca nagle na północ. Musimy zawrócić, kierunek jest niedobry. Wracamy do brzegów Płonki, rzeczki przepływającej przez Płońsk będącej dopływem Wkry, przedzieramy się przez łąki. To piękny, choć nieoczekiwany fragment trasy: meandrująca rzeka, dzikie ptaki, ukwiecona łąka.
Docieramy do mostu na Płonce, a potem do szosy, którą podążamy kilka kilometrów. Za mostem na Wkrze w Bolęcinie skręcamy w żwirową drogę do Idzikowic. Do kościoła w Królewie maszerujemy szosą, a potem piękną brukowaną dróżką wśród bujnej roślinności. Drewniany kościół w Królewie stoi samotnie na niewielkim wzniesieniu wśród łąk. Wybudowano go w XVII wieku, to jeden najciekawszych drewnianych kościołów na Mazowszu.
Za Królewem droga żwirowa prowadzi do drewnianego mostu na Wkrze. To wyjątkowo piękne, niemal magiczne miejsce. Nie ma tu większych wsi, żwirowa droga biegnie wśród rozległych łąk i pagórków. Dominującym kolorem jest zieleń, morze zieleni otacza nas teraz ze wszystkich stron. Nie widać śladów cywilizacji, jakby te wstydliwie skrywały się pod wielkim dywanem wegetacji. Żwirówka prowadzi do Szumlina i dalej do Jońca wśród pól i lasów. Zwiedzanie Jońca zostawiamy na kiedy indziej i szybkim krokiem kierujemy się w stronę stacji PKP Wkra.
O 19.30 wsiadamy do szynobusa, który dowozi nas do Warszawy. Przejazd z Wkry do Nasielska to prawdziwa atrakcja, którą można śmiało polecić każdemu miłośnikowi Kolei Mazowieckich. Ruch pociągów odbywa się tylko na jednym, porośniętym trawą i nieco zdezelowanym torowisku. Widoki są piękne.
Liczba tablic w Płońsku upamiętniających ofiary wojen i prześladowań oraz polskich bohaterów może przytłaczać. Tablica ku czci Jana III Sobieskiego.
Płońsk. Dom, w którym mieszkał pierwszy premier Izraela Ben Gurion. Po restauracji Kaprys pozostał tylko szyld.
Michowo. Wielkie pola rzepaku.
Rzeka Płonka pod Drożdżynem. Płonka przepływa przez Płońsk i uchodzi do Wkry.
Królewo. Drewniany kościół p.w. św. Zygmunta. Wybudowany w 1639 r., był wielokrotnie przebudowywany w późniejszych latach.
Sobieski. Drewniany most na Wkrze. To piękne, magiczne miejsce. Można odnieść wrażenie, że cywilizacja tu nie dotarła.
Widok z mostu w Sobieskach na Wkrę.
Wielkie łąki w pobliżu Sobiesek.
Szumlin. Malownicza kapliczka.
Przystanek PKP Wkra. W oczekiwaniu na pociąg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz