Jesteśmy co prawda przede wszystkim piechurami, ale niektórzy z nas są też miłośnikami turystyki rowerowej. Lobby cyklistów domagało się wycieczki rowerowej i postawiło na swoim. Oto zbieramy się w niedzielny poranek przy metrze Wilanowska. Są wsród nas zaprawieni rowerzyści, ale też są i tacy, którzy wsiedli na rower po raz pierwszy od piętnastu lat. Są pełni niepokoju, czy ci pierwsi zaraz nie znikną im zaraz za zakrętem...
Jedziemy Aleją Wilanowską do Wilanowa. Pogoda w sam raz nadaje się na tego typu eskapady, jest chłodno i pochmurnie. Przy pałacu skręcamy w Przyczółkową, a potem jedziemy Vogla, gdzie dołącza się do nas Maja. Dojeżdżamy do Wału Zawadowskiego. Po lewej stronie ukazuje się nam królowa polskich rzek, która będzie nam towarzyszyć przez kolejne kilkanaście kilometrów. Jedziemy wśród zielonych pól, łąk i rzadkich domostw. Jest bardzo cicho i spokojnie, trudno się domyśleć, że wciąż jesteśmy w Warszawie. Mijamy Rezerwat "Wyspy Zawadowskie" i dojeżdżamy do Kępy Okrzewskiej. Maja już musi wracać, reszta pedałuje dalej, ale gdy docieramy do Obórek, zaczyna padać. Morale grupy spada, ale nie ma się gdzie schronić i jedziemy dalej. Wkrótce pogoda się poprawia.
Gdy dojeżdżamy do Gassów, słońce wychodzi zza chmur. Już z daleka widać przeprawę promową do Karczewa. Prom w Gassach uruchomiono rok temu, kursuje między betonowymi przyczółkami wojskowej przeprawy, którą wybudowano w czasach PRL. Co ciekawe droga prowadząca do przyczółków po obu stronach ma ten sam numer 712, choć jeszcze do niedawna w żaden sposób nie można się było dostać z jednej strony na drugą. Teraz niewielki prom pływający pod flagą Karczewa i Konstancina pozwala mieszkańcom obu tych gmin na bliższy kontakt z sąsiadami i na sprawniejszy dojazd do Warszawy. Zanim wsiądziemy na prom, urządzamy sobie ekologiczny piknik, podczas którego Magda serwuje nam na liściach łopianu buraczaną sałatkę.
W końcu przeprawiamy się na drugą stronę i jedziemy do Karczewa. To przyjemne miasto z zabytkowym kościołem, ale tym razem się tu nie zatrzymujemy: naszym celem jest oddalony o 3 kilometry na południe pałac w Otwocku Wielkim. Akurat kończy się tam impreza plenerowa, hałaśliwe tłumy ładują się do samochodów, sprzedawcy zwijają stoiska. Mieliśmy okazję gościć już tu wielokrotnie: pałac to jeden z najwspanialszych na Mazowszu przykładów magnackiej rezydencji, położonej malowniczo nad starorzeczem Wisły. Ta trójkondygnacyjna budowla z dwoma alkierzami i dwiema wieżyczkami powstała w XVIII wieku zapewne wedle projektu Tylmana z Gameren. Jest rzeczą znamienną, że w odróżnieniu od większości mazowieckich pałaców zachowały się oryginalne pałacowe wnętrza.
Nie możemy odmówić sobie przyjemności wypicia kawy w pałacowej kawiarni. Ostatni odcinek trasy wiedzie przez Janów. Wjeżdżamy w las, jesteśmy już w Mazowieckim Parku Narodowym. Jedziemy piękną betonową alejką, a potem piaszczystymi drogami w stronę Celestynowa. Mijamy niemieckie bunkry i malownicze jeziorka i bagna.Czasem przy podjazdach musimy schodzić z roweru. W Celestynowie czeka nas już tylko piwo, wietnamski bar i powrotny pociąg. Zrobiliśmy 42 kilometry, niedużo, więcej zdarza się nam przejść na piechotę. Początki są zawsze trudne, mogą narzekać zwłaszcza ci, którzy mieli kiepski rower (złej baletnicy przeszkadza..., wiem). Następnym razem zrobimy 60!!!
Jesteśmy piechurami. Rower pod pachę i ruszamy!
Posiłek na liściu łopianu przy użyciu pałeczek wymaga dużego skupienia.
Słodkie lenistwo w Gassach nad Wisłą. W oddali przeprawa promowa.
Prom w Gassach ułatwia komunikację między Karczewem i Otwockiem a Konstancinem-Jeziorną i Piasecznem. Najbliższy most znajduje się 20 kilometrów na południe.
Przeprawa Gassy - Karczew
Pałac w Otwocku Wielkim. Jego autorem był zapewne Tylman z Gameren. To jedna z najbardziej okazałych rezydencji magnackich na Mazowszu.
Otwock Wielki. Strzelanie z zabytkowej flinty.
Dąbrówka k. Celestynowa. Zaskakujące połączenie tradycji z nowoczesnością. Drewniana kapliczka oświetlana latarnią na panel słoneczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz