Uczestnicy: Grzegorz B., Artur K., Joanna P. (w
pewnym, niebanalnym sensie), Ula P.
Wpis Artura:
Drugi dzień to nowa wycieczka, nowe wyzwanie. Obudzeni
przez miłego sąsiada, którego córeczce, Oliwii, obiecano przejażdżkę po wsi
końmi mechanicznymi, czyli mazdą, wdaliśmy się w dalsze rozmowy o niełatwym
życiu, pogryzając śniadanie, i dochodząc w ten sposób do siebie po wzruszającej
gali wieczornej. Słoneczny dzień zachęcał do spaceru ale my bardzo spokojnie,
nie poddając się tyranii czasu, wyruszyliśmy około południa ma obchód wsi,
badając rozlewiska Mogilanki, stary zburzony młyn i piękne położenie na zboczu
doliny. Następnie, skąpani w słońcu, wyruszyliśmy w stronę Świdna, gdzie już z
oddali wspaniale prezentuje się pałac, początkowo Świdzińskich, w międzyczasie
Stadnickich, a ostatnio Bonieckich, którego budowa ruszyła w 2 poł. XVIII w.
Jest on barokowo-klasycystyczny, pięknie położony na skraju doliny Pilicy,
otoczony XIX-wiecznym parkiem, i aktualnie na sprzedaż. Odnowiony ponoć na
pocz. lat 90-tych obecnie nie zdradza zbyt wielu śladów renowacji. Dalej
maszerując dotarliśmy do Michałowic, gdzie w pobliskim sklepie dowiedzieliśmy
się od jego stałych bywalców, o marnych kolejach losu rzeczonego pałacu, który
długie lata niszczał, potem przejęty przez Instytut Chemii Fizycznej PAN
przeżywał okres świetności a po przełomie ustrojowym znów podupadł… No nic,
tylko się napić – co też uczyniliśmy. Michałowice są malutkie, ładnie położone
i mają ciekawy kościół, który równie dobrze może być z pocz. XVII w. jak i XX
w. Przyczajony zabytek… Dalsza droga wysokim brzegiem doliny Pilicy powiodła
nas do Tomczyc, gdzie stoi zgrabny, XIX-wieczny pałac Bonieckich, w którym
mieści się dom pomocy społecznej. W jego otoczeniu powstały kolejne budynki
służące temu zbożnemu celowi. Okolicznością sprzyjającą było oddanie przez
księdza Adama, redaktora-seniora „Tygodnika Powszechnego”, odzyskanego majątku
na te właśnie cele społeczne. Vivat! W
związku z wykształconym zwyczajem naszej grupy udaliśmy się na most prowadzący
przez Pilicę i podziwiając rzekę, łabądki przycumowane u jej brzegu,
wychyliliśmy kilka toastów za dobroczynność, za polskie rzeki od morza do morza
itp. podniosłe wartości. Ponieważ wkrótce miało się zmierzchać ruszyliśmy dalej
i niebawem, już po ciemku zaliczyliśmy kolejny mostek, na Gostomiance, a
właściwie nad malowniczymi stawami powstałymi ze spiętrzenia jej nurtu, chwilę
wcześniej mając okazję obejrzeć z zewnątrz bardzo ładny i zadbany pałac
Gostomskich w Gostomii, skąpany w świetle księżyca, który obchodził właśnie
wigilię pełni. Siedziba ta jest wielce starożytna, pierwszy budynek,
prawdopodobnie strażnica, powstał już w XIV w. Obiekt kilka razy zmieniał
właścicieli, a ostatnia przebudowa miała miejsce w XIX w. (kiedy właścicielami
byli Jackowscy), w XX w. zaś dobudowano kilka innych budynków, zarówno
przyległych, jak i wolno stojących. Całkiem przyjemna i świetnie położona
posiadłość. Trasa nasza nieuchronnie zmierzała ku celowi, jakim było Nowe
Miasto nad Pilicą. Nieprzerwana kariera tego grodu, od osady neolitycznej
poczynając, na niedoszłym polskim Hollywood kończąc (plany wybudowania
ogromnych studiów filmowych), sprawiła, że nasze drogi już kilka razy
prowadziły przez to miasto – i nie raz jeszcze poprowadzą. Czas pozwolił nam
niestety tylko na spożycie posiłku w restauracji i złapaniu przedostatniego
autobusu do Warszawy. Żegnamy Nowe Miasto z łezką w oku i wołamy w ciemność:
ahoj przygodo!
Rozlewiska Mogilanki w Dziarnowie
Pałac w Świdnie
Front pałacu
Urokliwe Michałowice
Pilica w Tomczycach
Tył pałacu w Tomczycach
Niemal pełnia na drodze do Gostomii
Pałac w Gostomii
Czy jeszcze wędrujecie? Dawno nie było żadnej relacji :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń