Po 11 żegnamy się z naszymi przemiłymi gospodarzami i ruszamy w drogę. Leje, koleżanki wracają do domu, żegnamy się z nimi w Nowych Czerwińskich. Deszcz zacina, zaciskając zęby, idziemy przez Baranowo ulicą Marcelego Nowotki - Baranowo najwyraźniej nie zostało jeszcze zlustrowane. Za Baranowem skręcamy w piękną leśną drogę. Po jakimś czasie wychodzi słońce, robi się przyjemnie, znów chce się żyć. We wsi Jarząbka mijamy ładny, choć opuszczony budynek nieczynnej już od lat stacji, nikt stąd już nigdy nie odjedzie, zardzewiałe tory nikomu już nie posłużą. Po dwóch kilometrach jesteśmy już w Zabrodziu. Droga wiedzie teraz znów przez las, na zachód, do leśniczówki Krzywoszyja. Za leśniczówką skręcamy na południe - idziemy kilka kilometrów przez piękny bór. Nie rozglądamy się na boki - bardzo się nam spieszy: musimy zdążyć na autobus z Krasnosielca. Po kilku kilometrach wychodzimy z lasu, znów gnamy przez pola, mijamy wieś popegieerowską Grabowo, a po kolejnych trzech kilometrach Bagienice Szlacheckie. Jeszcze 2 kilometry i Chłopia Łąka. Już wiemy, że nie zdążymy na autobus, który miał nas zabrać z Krasnosielca do Przasnysza. Na Rynku w Krasnosielcu meldujemy się 15 minut po jego odjeździe. Tak się nam wówczas zdawało... Ale oto proszę - o 17.50 mamy kolejny autobus do Przasnysza. Wydaje się, że sprzyja nam szczęście. W oczekiwaniu na autobus możemy sobie nawet pozwolić na spożycie małej soplicy. Czekamy, czekamy, autobus nie przyjeżdża. Nagabywane panie twierdzą, że nie chodzi w niedzielę, choć z rozkładu wynika, że powinien być. Zaczyna się gorączkowe poszukiwanie możliwości wydostania się z tego skądinąd miłego miasteczka - Krasnosielc w XIX w. był miastem, do czasu, gdy władze carskie pozbawiły go tego zaszczytu. Miejscowość zachowała małomiasteczkową atmosferę, jej centrum stanowi duży prostokątny rynek. Miejscowe panie kierują nas do starszego pana, byłego taksówkarza, który od czasu do czasu odwozi bądź przywozi osoby takie jak my, pozbawione możliwości skorzystania z transportu publicznego, najwyraźniej zacofane. Starszy pan właśnie wrócił z kościoła - godzi się nas zawieźć do Przasnysza. Dowiadujemy się, że skończył właśnie 80 lat i był jednym z trzech taksówkarzy w Krasnosielcu. Teraz taksówek już nie ma, niemal każdy mieszkaniec kupił sobie samochód, bez samochodu nie da się tu żyć. A autobus, na który rzekomo nie zdążyliśmy, już nie jeździ, choć w rozkładzie jazdy i w internecie figuruje. Oto Polska właśnie: kraj pozbawiony infrastruktury, wyrażający brak zainteresowania wobec własnych obywateli. Z Krasnosielca nie chodzą już żadne autobusy. Cała rodzina składała się na samochód dla wnuczka naszego rozmówcy, bo musi on jakoś dojeżdżać do szkoły.
Udało się nam dotrzeć do Przasnysza i zdążyć na ostatni autobus do Warszawy. A nasi piłkarze właśnie wymęczyli zwycięstwo z Czarnogórą i jadą na mundial...Dowiadujemy się o tym w autobusie..
Baranowo w deszczu. Maszerujemy ulicą Nowotki, którego nie udało się zdekomunizować...
Okolice Jastrząbka.
Malowniczy las w okolicach Jastrząbka.
Okolice Grabowa
Bór sosnowy w okolicach Grabowa
Bezkresne pola pod Bagienicami Szlacheckimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz