Uczestnicy: Grzegorz B., Artur K., Andrzej T., Ula P.
Kroniki Uli ciąg dalszy:
Po kąpieli urządzamy śniadanie. i kolejną wielką rozgrywkę w "kamień, papier i nożyce". Tym razem niekwestionowanym "zwycięzcą" obarczonym nową torbą śmieci zostaje Artur.
Zwijamy biwak ok.10-tej, gdy słońce jest już nie do wytrzymania i ruszamy w kierunku Brudzenia Dużego. Mijamy stary młyn i żurawińskie kaskady. Podążamy dalej przez pola i łąki marząc o cieniu. Już po 11-tej okazuje się, że nasze zapasy wody są na wyczerpaniu. Na szczęście bez problemu udaje nam się je uzupełnić w przydrożnym domu za Żurawinkiem. Artur, za zgodą pani gospodyni, pozbywa się tam również porannego trofeum. Ula swoje wczorajsze dumnie dźwiga dalej.
Fragment drogi idziemy lasem, po czym znowu kluczymy po polach i łąkach. Upał się nasila, a czerwony szlak co chwila zjawia się i znika. To już nie pierwsza wycieczka, na której mamy spore zastrzeżenia do inteligencji i intencji osób wyznaczonych przez PTTK do malowania mazowieckich znaków. Powoli dojrzewamy do napisania skargi....
Dochodzimy do Obrębu i postanawiamy znowu uzupełnić zapasy wody. Niestety w jednym z domów nie słyszą naszej prośby, a w drugim pani informuje nas, że u nich nie ma wody. Zadziwieni faktem, że są miejsca na Ziemi, gdzie ludzie nie potrzebują wody do życia, dyskutując o propagandzie stosowanej przez koncerny sprzedające napoje, ruszamy dalej rozgrzaną odkrytą szosą w stronę Cieślina. Rozwijamy niesamowite prędkości wiedząc, że już za 3 km czeka nas jedyny na dzisiejszej trasie sklep!
Na miejscu okazuje się, że poza sklepem jest jeszcze bar. Rozsiadamy się szczęśliwi w cieniu przy stoliku i na przemian krążymy między sklepem a barem donosząc co chwila nowe napoje i przekąski. Chyba upał i zmęczenie dały nam się już we znaki, bo czasu do autobusu w Brudzeniu Dużym coraz mniej, a my siedzimy dalej nie mogąc się nacieszyć naszym upojnym postojem. Patrzymy na mapę i nie da się ukryć - do naszego docelowego punktu zostało ok. 9 km, a czasu ok. 100 min. Niby nie tak źle, ale Grześ postanawia nieco zweryfikować planowaną wcześniej trasę. Odłączymy się od niepokornego czerwonego szlaku i pójdziemy przez Zdziembórz.
Ruszamy przez pole. Mijamy niezwykle malowniczą dolinę Skrwy idąc wysoką skarpą, cykamy kilka zdjęć zachwycając się pięknym widokiem i wchodzimy w las. Andrzej wyrywa daleko naprzód tak, że nikt go nie widzi. Nasza grupa bardzo się rozciąga. Każdy obiera inną taktykę na złapanie autobusu. Za Zdziemborzem przekraczamy rzekę. Podchodząc pod wielką górę przyznajemy, że dotarcie do Brudzenia Dużego na czas jest już nierealne. Wspólnie obmyślamy plan B. Okazuje się on dość mętny (żar z nieba i ogromne nachylenie terenu robią swoje). Liczymy na złapanie autobusu wcześniej na trasie lub podjechanie do Brudzenia stopem. Artur z Andrzejem wyrywają do przodu i już widzimy ich na przystanku w Bądkowie. Gdy na horyzoncie zjawia się podjeżdżający autobus, nam zostało jeszcze 200 metrów. Ruszamy pędem. Znowu się udało!
Żurwin. Poranny widok z namiotu.
Żurawin. Śniadanie na trawie i walka o śmieci.
Żurawin. Biwak zwinięty - ruszamy!
Żurawińskie kaskady.
Żurawin. Stary młyn.
Żurawin. Skrwa.
Wielki błękit. W drodze z Sulkowa do Obrębu.
Sosnowy las w okolicach Obrębu.
Wierzba w okolicach Obrębu.
Droga do Obrębu.
Niekończące się wierzby przed Obrębem.
Malownicze jeziorko pod Cieślinem.
Cieślin. Nasza oaza.
Pola w Cieślinie.
Dolina Skrwy. W drodze z Cieślina do Grodni.