wtorek, 21 marca 2017

08.10.2016 - Nagoszewo - Turka - Brok - Morzyczyn Włościański - Morzyczyn-Włóki - Kiełczew - Prostyń (23.9 km)

Uczestnicy: Artur K., Marlena F., Grzegorz B.

Jedziemy na północny wschód, w okolice Ostrowi Mazowieckiej. Za Wyszkowem, na najdłuższym na Mazowszu prostym odcinku drogi liczącym chyba jakieś 40 kilometrów armia dźwigów i spycharek buduje nową lepszą Polskę w celu usprawnienia drożności komunikacyjnej tzw. centrum z  tzw. prowincją. Kochamy prowincję, ale wolimy powolne przemieszczanie się na nogach po obrzeżach cywilizacji. Wysiadamy w Nagoszewie, jest wilgotno i pochmurno. Wkraczamy w prawdziwy bór sosnowy. To fragment wielkiego kompleksu lasów w widłach Narwi i Bugu zamieszkiwanego w przeszłości przez Kurpiów, obecnie popularnego miejsca wypoczynku warszawiaków. Koło 11 jesteśmy już w Broku. Restauracja "Gracja" zachęca do odwiedzin oferując wielką obfitość smakowitych potraw. Dajemy się skusić, mimo nieobiadowej godziny zamawiamy kartacze,  jajecznicę i placek węgierski. Rzadko wykazujemy taką słabość wobec dóbr doczesnych! Porcje są ogromne, męczymy się, nie dajemy rady zjeść wszystkiego, ale miejsce to możemy polecić z czystym sumieniem każdemu miłośnikowi dobrego jedzenia. Ociężali ruszamy w dalszą drogę. Nabywamy soplicę z czarnej porzeczki, którą tradycyjnie wypijemy pod kościołem.
Brok przez setki lat należał do biskupów płockich i w XVI wieku był jednym z większych miast Mazowsza. Kolejne stulecie nie było już tak szczęśliwe dla miasta. Brok wyludnił się po wojnach szwedzkich i biskupi w trosce o swoje dobra sprowadzili do miasta  Kurpiów z Puszczy Białej. W rękach  biskupów miasto pozostawało aż do 1795 roku, kiedy to Brok zajęły wojska pruskie.  Dziś to malutkie dwutysięczne miasteczko to znany ośrodek wypoczynkowy i letniskowy. Jego niewątpliwą atrakcją jest piękny gotycko-renesansowy kościół pw. św. Andrzeja Apostoła. Warto zwrócić uwagę na renesansowe  sklepienie kościoła w tzw. stylu pułtuskim, z motywem kół połączonych listwami i późnorenesansowy ołtarz boczny. Nie tak łaskawy los spotkał zamek biskupi, zniszczony ostatecznie w XIX wieku. Została z niego tylko jedna ściana.
Schodzimy na miejską plażę, pustą o tej porze roku. Przechodzimy mostem na drugą stronę Bugu. Na wale pijemy soplicę, jemy karpatki, opiekujemy się zgubionym psem, którego właściciel się wkrótce odnajduje i rozmawiamy. Rozmawiamy o dziwnych wydarzeniach w naszym życiu, o przeczuciach, które się sprawdzają. Czy takie przeczucia są wynikiem pracy podświadomości, czy też jakiejś innej pozaracjonalnej siły?  Chyba każdy z nas miał takie doświadczenia, jak je oceniać? Przez dłuższy czas idziemy wałem. Soplica się skończyła, w Morzyczynie kupujemy drugą, tematy są poważne, rozmawiamy o oszczędzaniu i starości. Tak mijają kilometry. O 18 jesteśmy już na stacji w Prostyni. Zaczyna padać.










Nagoszewo. Zdobione okna kurpiowskiej chaty. 



Okolice Nagoszewa. Błotniska droga do Broku. 



Puszcza Biała. To jeden z większych kompleksów leśnych na Mazowszu. Podobnie jak pobliski Brok puszcza przez wiele stuleci była własnością biskupów płockich. 



Gotycko-renesansowy kościół pw. św. Andrzeja Apostoła w Broku. Jego autorem był wenecki architekt Jan Baptysta. 



Brok.



Zabytkowa chata w Broku. 



Brok. Widok z mostu na Bug.


Widok na Brok od południowej strony.



Morzyczyn Włościański. Południowy brzeg Buga.  . 



Okolice Morzyczyna Włościańskiego. Malownicza droga nad Bugiem. 



Rozległe łąki w okolicach Kiełczewa. 


środa, 8 marca 2017

27.08.2016 - Raciąż - Sierakowo - Zdunówek - Draminek - Drozdowo - Kiełki - Polesie - Dziektarzewo - Luszewo - Wkra - Stary Garwarz - Glinojeck (35.5 km)

Uczestnicy: Artur K., Cezary P., Grzegorz B.

Jedziemy szynobusem z Nasielska do Sierpca. To najładniejsza trasa kolejowa na Mazowszu warta polecenia każdemu miłośnikowi kolei. Wokół nasypu ciągną się lasy i łąki. Szynobus jedzie powoli, mijamy ogromne żwirowiska, krajobraz na chwilę staje się księżycowy. W majestatycznym rytmie dojeżdżamy do Płońska. Jest piękna słoneczna pogoda..
Leniwa podróż trwa jeszcze kilkadziesiąt minut. I oto jesteśmy w Raciążu. Choć nie ma tu szczególnie cennych zabytków, trudno oprzeć się urokowi tego miejsca. Spacerujemy po trapezoidalnym rynku ze skwerem, wylegujemy się na ławeczce popijając mrożoną kawę. Wyobrażamy sobie, że Raciąż nazywa się Racciazzione, a my jesteśmy trzema zagubionymi Włochami zwiedzającymi odległą kalabryjską mieścinę. Mówimy, czy raczej próbujemy mówić do siebie po włosku, napawając się wrażeniem, jaki robią pseudo-Włosi w odległym mazowieckim miasteczku. Raciąż to bardzo stare miasto: uzyskał prawa miejskie w 1425 roku, ale jego początki  sięgają czasów znacznie starszych - gród istniał już w X wieku. Przez około 500 lat mieściła się tu siedziba kasztelanii.
W pobliżu rynku znajduje się chyba najciekawszy zabytek Raciąża -  zespół drewnianych domów z początku XX wieku. Urocze chatki,  rzadko kiedy tworzą tak ładną, zwartą zabudowę jak właśnie tu. Obok niszczejący budynek dawnej synagogi, w którym do niedawna mieściła się szkoła. Warzywniak przypomina mi odległe lata mojej młodości. Czas się na chwilę zatrzymał: jakiś facet ciągnie worek kartofli, babcie mile gaworzą pod sklepem. Zwiedzamy położony po drugiej stronie rynku monumentalny neogotycki kościół św. Wojciecha i ruszamy w drogę.  
Przechodzimy most na Raciążnicy, mijamy budynki zakładu mleczarskiego. Zdążamy szosą do Sierakowa wśród pól i łąk Za Draminkiem idziemy na południe do Drozdowa. Pod kolejnym mostem na Raciążnicy mamy dłuższy odpoczynek  Leżymy na trawie, wieje lekki wiaterek, świeci słońce. Czego chcieć więcej? Czarek je swoją papkę, Artur wyciąga kanapkę. Punktualnie o 15 ruszamy dalej. W Drozdowie chcemy przejść mostem na północną stronę Raciążnicy, ale most figuruje tylko na mapie, od dawna przejścia nie ma, a rzeka jest w tym miejscu szeroka. Wracamy do drogi, wypijamy piwo pod sklepem, idziemy dalej na wschód mijając od północy dwór z 1910 roku. Dwór jest w rękach prywatnych i niestety nie widać go zza ogrodzenia. Za Drozdowem przekraczamy Raciążnicę po raz ostatni. Wreszcie skończył się asfalt, idziemy drogą przez las. Czarek cierpi, łzawią mu oczy, dostał uczulenia. Po godzinie docieramy do Dziektarzewa, wsi malowniczo położonej w dolinie Wkry. Tuż przy nietypowym podwójnym moście na Wkrze znajduje się piękny, szesnastowieczny kościółek św. Katarzyny.  Jest sobotnie popołudnie, cisza, spokój. Zwiedzamy świątynię i idziemy dalej, zaczynamy się śpieszyć. Zachodzi słońce, a my mamy jeszcze 8 kilometrów. Mijamy Luszewo, Wkrę i Stary Garwarz.
Po 20 docieramy do Glinojecka. Niewiele jest tu do oglądania. To młode miasto - Glinojeck otrzymał prawa miejskie w 1993 roku - jest siedzibą największej w Europie Środkowo-Wschodniej cukrowni. Jedyny zabytek w mieście to ruiny dziewiętnastowiecznego dworku.
Czekamy na autobus. Przyjeżdża, kiedy powoli tracimy już nadzieję. Dochodzi dziewiąta wieczór.



Raciąż - drewniany dom przy ul. Płockiej



Raciąż. Drewniane domy z początku XX wieku przy ul. Kilińskiego to największa atrakcja tego miasta.



Raciąż. Drewniany dom w centrum



Raciąż. Kościół Wniebowzięcia NMP, 1886 r.



Malownicze wierzby pod Zdunówkiem



Artur i Czarek z niepokojem patrzą w przyszłość 



Okolice Drozdowa



Kapliczka pod Drozdowem 



Lasy w okolicach Drozdowa i Polesia



Dziektarzewo. Szesnastowieczny kościół św. Katarzyny i dziewiętnastowieczna dzwonnica. 



Dziektarzewo. Zegar astronomiczny na fasadzie kościoła św. Katarzyny.


Dziektarzewo. Drewniany most na Wkrze.



Luszewo.



Glinojeck. Pomnik Edwarda Piątkowskiego, uczestnika Bitwy o Anglię. Prawdę mówiąc okropny...
(zdjęcie z 2012 roku)



Glinojeck. Donos na kolegę cukrownika (zdjęcie z 2012 roku)